31 października 1986
W Sali Oczekiwania poznałam małżeństwo wesołych lekarzy. Ona miała zdolności plastyczne i wszystkie karty pacjentów przerabiała na maskotki papierowe w różnych kształtach. Nie wiedziałam, jak dać im do zrozumienia, że boli mnie coś głęboko w środku. Sala Oczekiwań przypominała molo zastawione ławkami i przekazywano wiadomość ode mnie z ławki na ławkę, jak plotkę. Wreszcie dotarła do lekarki. Zostałam zapisana na operację. Miło się do mnie uśmiechano, ale nie znałam dnia ani godziny. Wreszcie, pewnego razu, wręczono mi maskotkę w kształcie brązowego pieska i powiedziano, że to już. Chirurg przyszedł do mnie, gdy siedziałam owinięta kocem, aby dodać mi odwagi, nie wiedząc chyba, że mi ją odbiera mówiąc, że rany listopadowe bardzo źle się goją, że to najgorszy czas. Udawałam odważną pomimo paniki. Czy wiedzieli, że urodziłam się w listopadzie? Nie mogłam ich zawieść, byli tak troskliwi.
© Marta Zelwan