nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

WĘDROWNICZEK, Wolność, jazz, apokalipsa

2023-05-02 13:52

»Ostatnie lato młodości, ostatnie lato przed końcem wszystkiego.
– Jedziemy – mówi Emilka.
– Jedziemy – potwierdza Karolina.
– Jedziemy – powtarza Bratek.
– „A love supreme, a love supreme, a love supreme” – słyszą w samochodowym radiu.
Tacy będą już zawsze, cali w słabnącym świetle sierpniowego słońca, w podróży pod coraz bledszym niebem, ciągle jeszcze w cieple«.
Tak się zaczyna powieść Aleksandra Wiernego „Słabnące światło sierpniowego słońca” (Warszawa 2021), a jednocześnie fragment ten to przewijający się przez nią lejtmotyw. Zresztą takich powracających i współbrzmiących fraz czy tematów jest w książce Wiernego więcej. Rządzi nimi jazzowy rytm, prowadzący w konsekwencji do kulminacji, która stanowi tak jakby kodę w quasi-muzycznej konstrukcji powieści. Nieprzypadkowo więc za każdym razem, gdy bohaterowie włączają radio, słyszą utwór z kultowego albumu Johna Coltrane’a. „A love supreme” to świadectwo duchowej przemiany mistrza saksofonu.
Spotkali się przypadkiem w częstochowskiej knajpce Serotonina. „Bratek miał niespełna pięćdziesiąt lat, Karolina była ciut młodsza, a ciało dwudziestosześcioletniej Emilki nie nosiło żadnych oznak starości”. Nic ich wcześniej nie łączyło, nie znali się wcale. Teraz chcieli o czymś zapomnieć, od czegoś uciec, coś przeżyć. Tu jednak nic się nie dzieje przypadkowo. Bo serotonina znaczy hormon szczęścia, a Częstochowa to święte miasto Polaków.
Jadą przed siebie jak bohaterowie filmów drogi „Easy Rider” oraz „Znikający punkt”. Podobnie jak oni zażywają narkotyki, tu również polują na nich źli ludzie. W trakcie podróży donikąd odkrywają wspólne wartości – wolność, przyjaźń, bezinteresowność. Po drodze spotykają i mijają różnych przypadkowych ludzi – rozmodlonych pielgrzymów, recepcjonistów i kelnerki, opalonych turystów i ich dzieci, „starszego mężczyznę, ciemnookiego, opalonego, długowłosego, broda proroka, strój żebraka” oraz młodego, gadatliwego autostopowicza, którego Emilka wyprosiła z samochodu. W kolejnych zajazdach i motelach zamawiają wciąż to samo: parówki, jajecznicę, kawę. A potem palą wspólnie papierosy.
Najbardziej z całego towarzystwa bezpośrednia, a jednocześnie wulgarna jest pracująca jako barmanka Emilka. Zachowuje się przy tym asertywnie, potrafi wyznaczać granice („Ale żadnego ruchania”). Nie umie w życiu zagrzać na dłużej miejsca i stale ucieka przed nudą. Bratek to typowy samotnik, który chce „zapomnieć o ciężarze rosnącym w brzuchu” (ciągle go łapią jakieś bóle). Ma z czego żyć, odziedziczył wysoki spadek. Karolina zaś ma już dosyć zdrad swojego bogatego męża, właściciela siedmiu aptek, a jednocześnie narkotykowego dilera. Wszyscy chcą zmiany, jakakolwiek by ona była. Chcą znaleźć się na drodze, chcą być w ruchu, oddzielić się od przeszłości. (...)

[całą recenzję będzie można przeczytać w jednym z kolejnych numerów „eleWatora”]
© Marek Czuku