Nie zrywam z pytaniami, jednak odpowiedzi szukam w zbiorowości podmiotów lirycznych, które sobie wymyśliłam. Przez lata przewartościowałam wzory na własną modłę, w opozycji do mody i różnic pokoleniowych, które wciąż ktoś podtyka mi pod nos. Nie mam takich skłonności, chociaż mówisz, że jestem żyleta. Tłumaczę sobie ludzkie dzieci, ostre przedmioty, jakieś teksty o królowej angielskiej. Mogę tylko napisać, że jestem przeciwko. Umiałabym w czasie rewolucji powiedzieć, czego sobie nie życzę. Pamiętam twój ton, kiedy rozstrzygaliśmy dylematy naszych znajomych. Krępujące zobowiązania, z których nie potrafili się wywiązać. Ich złość wzbiera z opresji, wewnętrznej słabości. Na powierzchni pływają jakieś rośliny, zakręcone ryby gubią drogę tuż przy dnie. Mogłam mieć pretensje lub dyndać głową w dół, głucha na wymówki. Mogłabym być niesprawiedliwa i twarda. Później kruszyłabym palce w ciemności.
© Małgorzata Południak