Nagle zrywają się z rowerków, porzucają hulajnogi, deski, piłki, kółka, wózki i biegną do swoich domów. Walą w drzwi! Ice cream, ice cream, ice cream! Wracają i ustawiają grzecznie w kolejce. Chwila ciszy. Siedzą na krawężnikach i zlizują czekoladę, sos malinowy. Wstaję i idę do zamrażalnika po loda migdałowego. Przejrzałam nagłówki w polskich serwisach plotkarskich. Zatrzymałam się przy Antoninie i schrupałam cząstkę prażonego migdała, chrup, chrup. Mam na oku fotografa, któremu chcę zrobić prezentację w ArtPubGalerii, rozmawiamy o dzikich żyjących w tym stuleciu. O fascynacjach, moralności i rozwieszaniu prania w słoneczny dzień. Przymierzam czapki, wyciągam zimowe szale i mitenki. Za każdym razem, kiedy wypowiadam to słowo, uśmiecham się, bo kiedyś z premedytacją zamówiłam u przyjaciółki minetki.
© Małgorzata Południak