nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PONIEWCZASIE. Zborowski

2025-09-28 11:56

ZBOROWSKI (ur. około 1918 roku). Doktor Witold Scheuring odnotował wielu naszych łagierników („urzędnik skarbowy” Ostrowski, “młokos” Zborowski z Łodzi, kapitan Fedorowicz), przeczytajmy dłuższy fragment wspomnień Witolda Scheuringa, nie bacząc na „słabe, niewyrobione” pióro autora: “Najbardziej z tych obserwacji utkwił mi w pamięci widok ludzi wracających z Kałymy, tzw. transportów kałymskich. Ale opisywać to — to za mało! Trzeba to było oglądać samemu (...). Na drogach prowadzących do obozu ukazywały się co pewien czas nieprzejrzane szeregi jakichś mas, długie kolumny ludzi-łachmanów, żywych trupów, prowadzonych i otoczonych przez konwojentów. Bez nóg, bez rąk, bez nosów i uszu, z głowami i twarzami poowijanymi brudnymi szmatami, a sami w szmatach jedynie, chwiejąc się i kulejąc, opierając się na jakichś laskach, kijach i kulach, skacząc o jednej nodze i czołgając się po ziemi, wychudzeni, wyniszczeni, o ziemistych cerach i zapadłych oczach — wracali ci ludzie »stamtąd«. (...) Obsiadali wyznaczone im rejony, rzucali się jak szarańcza na wszystko, co było do jedzenia. Chleb, jarzyny i inne artykuły spożywcze, którymi handlowano w barakach, znikały z obrotu handlowego lub skakały niepomiernie w cenie. Mówiono sobie, że to im, tym szkieletom zawdzięczamy to beznadziejne siedzenie w obozie, gdyż oni muszą być najpierw zwolnieni i wyprawieni w drogę” (łagier Buchta Nachodka, VIII-XI 1941).
Zawładnęły mną zapiski Witolda Scheuringa (1897-1980), to łagiernik, z którym pozostaję od kilku dni. Zrezygnowałem z wierszy Macieja Łukasiewicza, bo poezja, nawet najlepsza, może zawsze poczekać.

[14 VIII 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki