ZBOROWSKI (ur. około 1918 roku). Doktor Witold Scheuring odnotował wielu naszych łagierników („urzędnik skarbowy” Ostrowski, “młokos” Zborowski z Łodzi, kapitan Fedorowicz), przeczytajmy dłuższy fragment wspomnień Witolda Scheuringa, nie bacząc na „słabe, niewyrobione” pióro autora: “Najbardziej z tych obserwacji utkwił mi w pamięci widok ludzi wracających z Kałymy, tzw. transportów kałymskich. Ale opisywać to — to za mało! Trzeba to było oglądać samemu (...). Na drogach prowadzących do obozu ukazywały się co pewien czas nieprzejrzane szeregi jakichś mas, długie kolumny ludzi-łachmanów, żywych trupów, prowadzonych i otoczonych przez konwojentów. Bez nóg, bez rąk, bez nosów i uszu, z głowami i twarzami poowijanymi brudnymi szmatami, a sami w szmatach jedynie, chwiejąc się i kulejąc, opierając się na jakichś laskach, kijach i kulach, skacząc o jednej nodze i czołgając się po ziemi, wychudzeni, wyniszczeni, o ziemistych cerach i zapadłych oczach — wracali ci ludzie »stamtąd«. (...) Obsiadali wyznaczone im rejony, rzucali się jak szarańcza na wszystko, co było do jedzenia. Chleb, jarzyny i inne artykuły spożywcze, którymi handlowano w barakach, znikały z obrotu handlowego lub skakały niepomiernie w cenie. Mówiono sobie, że to im, tym szkieletom zawdzięczamy to beznadziejne siedzenie w obozie, gdyż oni muszą być najpierw zwolnieni i wyprawieni w drogę” (łagier Buchta Nachodka, VIII-XI 1941).
Zawładnęły mną zapiski Witolda Scheuringa (1897-1980), to łagiernik, z którym pozostaję od kilku dni. Zrezygnowałem z wierszy Macieja Łukasiewicza, bo poezja, nawet najlepsza, może zawsze poczekać.
[14 VIII 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki