GOŁUBIENKÓWNA HELENA (ur. w 1925 roku). Transport brzeski składał się z 56 wagonów. Znalazła się w nim czternastoletnia Halina Kierska: „Żegnają nas ludzie, błogosławią, płaczą. Ochrona pozwala podawać jedynie żywność, pośrednicząc w przekazywaniu, nic bowiem do jedzenia i picia nam nie dają. Wiele jest bardzo małych dzieci, są kobiety w ciąży, staruszkowie. (...) Nie mogę płakać, nie mogę mówić, bo o czym. Jedyna nadzieja, że jest nas dużo, może razem nie zginiemy” (Brześć nad Bugiem, 13 IV 1940).
Czytam zapiski Kierskiej, jej „dziennik deportowanej” poraził mnie rozmiarami dramatu, o którym skądinąd nie umiem informować: „Rozglądam się dokładniej po wagonie. Na dolnej pryczy, naprzeciwko, starsze małżeństwo żydowskie, właściciele sklepiku, mówią ciągle o aresztowanym wcześniej synu. Obok piękna i elegancka Żydówka z Warszawy, żona podoficera, przyjechała do krewnych w Brześciu. Dalej rodziny urzędników, policjantów, bogatszych gospodarzy spod miasta i kilka rodzin oficerów. Szukam znajomych. Jest! Hela Gołubienkówna z matką i bratem. Jej ojciec w policji, jest w obozie w Ostaszkowie. (...) Wśród starszych toczą się nieustannie dyskusje. Kogo, za co i ciągłe pytanie »dlaczego?«, na które nie ma odpowiedzi. Czy kiedykolwiek się dowiemy?” (15 IV 1940).
Chciałbym wyeksponować fragment, który mnie szczególnie zabolał („jest nas dużo, może razem nie zginiemy”), podkreślam tę zapiskę Kierskiej, ponieważ będę do niej wracał. To wszystko, co potrafię. Przepraszam za bezradność. Chyba że zasiądę do wierszy, poeta zawsze zdziała więcej.
[24 III 2025]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki