CZARNIECKI JÓZEF (zm. w 1971 roku). Zachwycam się nie tylko „Syberyjskimi notatkami” Jadwigi Jeleńskiej-Mielżyńskiej, żony hrabiego Andrzeja Mielżyńskiego. Nie zawiedzie nas również Edward Kołpak spod Wormian, autor „Piętnastu lat tułaczki 1940-1955” (Kraków 1990). Jestem mu wdzięczny za wspomnienia, do których zaglądam po wielekroć, wypisuję m.in. informacje o Czarnieckim: „wójt w Wormianach, został skazany na 10 lat łagru, przebywał na Kołymie, zwolniony dostał się do armii gen. Andersa”.
Wójta Czarnieckiego i osiemnastoletniego Kołpaka zabrano dokładnie w tym samym czasie: „Była to chłodna, ponura i ciemna noc 12 X 1940 r., kiedy obudziło mnie szczekanie psów i głośne kołatanie do drzwi. Zanim oprzytomniałem ze snu, w pokoju, w którym spałem, znalazło się dwóch Rosjan”.
Wyobrażam sobie, że w końcu z moich dyrdymałek uda mi się ułożyć książeczkę pod tytułem „Pogrom ludności polskiej na Kresach Wschodnich po 17 września 1939 roku”. Nie będę rozpaczał, jeżeli z dyrdymałek nic a nic nie wyniknie, w poezji przecież także mało co osiągnąłem. Zaledwie kilka wierszy. Dwa lub trzy wiersze, w których przedstawiłem nieszczęsną Hrudnychę. Dwa lub trzy wiersze, w których napomknąłem o Bybku i Lubuni Hryniawskiej. I to wszystko. Dwa lub trzy wodolejskie wiersze, w których, za co przepraszam, dopuściłem się powtórzeń.
[30 III 2022]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki