Edward Balcerzan Domysły
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Tomasz Majzel Części
Karol Samsel Autodafe 7
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Edward Balcerzan Domysły
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Tomasz Majzel Części
Karol Samsel Autodafe 7
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Andrzej Ballo Niczyje
Maciej Bieszczad Pasaże
Maciej Bieszczad Ultradźwięki
Zbigniew Chojnowski Co to to
Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach
Kazimierz Fajfer Całokształt
Zenon Fajfer Pieśń słowronka
Piotr Fluks Nie z tego światła
Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów
Adrian Gleń Jest
Jarek Holden Gojtowski Urywki
Jarosław Jakubowski Baza
Jarosław Jakubowski Koń
Waldemar Jocher dzieńdzień
Jolanta Jonaszko Nietutejsi
Bogusław Kierc Dla tego
Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal
Jarosław Księżyk Hydra
Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży
Franciszek Lime Garderoba cieni
Artur Daniel Liskowacki Do żywego
Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery
Elżbieta Olak W deszczu
Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie
Juan Manuel Roca Obywatel nocy
Karol Samsel Autodafe 6
Kenneth White Przymierze z Ziemią
Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania
Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience
City 6. Antologia polskich opowiadań grozy
W styczniu 1990 zmarła moja ukochana babcia J.Ż. To była jedyna osoba, która mnie kochała jak byłam dzieckiem. Tylko ona okazywała mi prawdziwą miłość i oddanie. Szalała gdy zapadałam na ciężkie choroby. Bo w dzieciństwie nieustannie chorowałam. To ona chciała mi stworzyć świat baśni. Przebierała się za wróżki i za krasnoludki biegała pod oknem i wokół mnie. Pamiętam pewien poranek gdy zabrała mnie do ogrodu by zbierać fiołki. To dla niej w wieku trzech lat napisałam swój pierwszy wiersz: Masz włosy jak mróz, oczy ci się błyskają. Jedz dużo to książę się z tobą ożeni. Jedz dużo, bo jako dziecko nie mogłam jeść. Nie potrafiłam przełknąć kęsa posiłku. Jedzenie sprawiało mi niewyobrażalną trudność. Nie wyobrażałam sobie momentu, w którym miałaby umrzeć. To nastąpiło jednocześnie z moim wypadkiem samochodowym. Leżałam w szpitalu gdy odeszła. Wróciłam do domu ze szpitala, ale jakby jej nigdy w tym domu nie było. Ona nie tylko umarła, ale jakby znikła. Nie odczułam jej braku ani nie czułam jej obecności przy sobie. Znikła, rozpłynęła się. Nie wiem co się z nią stało. Gdy umierała ponoć powiedziała: to jest jak jakaś wyspa. Matka po jej śmierci powiedziała mi: babcia nie zamykała oczu po śmierci bo wypatrywała ciebie. Potem pochowała ją w turkusowym kostiumiku. W kolorze, który moja babcia nie znosiła. Nie wiem dlaczego to zrobiła. Babciu gdzie jesteś? Często zadaję sobie to pytanie. Ciągle jej nie ma. Tylko raz odczułam jej obecność. 18 maja 2009 roku o świcie, w Krakowie, w moim mieszkaniu na Ojcowskiej, gdy zobaczyłam Tron Boga i miriady tysięcy wokół. Nie wiem kim były te miriady tysięcy. Nie wiem czym był ten Tron. Ta niebiańska kraina jest tak blisko naszego świata. Jest tuż obok. Nawet nie na wyciagnięcie ręki. Nawet nie trwa tyle co oddech. Jest nawet poza tym, co odczuwa serce. Jest chwilą, w której wszystko, co ziemskie jak pył. Wróciłam i poszłam do pokoju z książkami. Nagle zobaczyłam, że te wszystkie książki są ledwie pyłem w obliczu tego, co zobaczyłam. Wszystko jest niczym. I ja poczułam się jak pył. Nie pasowałam do tych miriadów tysięcy. To było coś tak wielkiego, że przekraczające ludzkie rozumienie. Ale odczułam szczęście. Ulgę, że jestem tylko pyłem. Że jestem tak ulotna jak powietrze. Chciało mi się płakać i wtedy odczułam obecność mojej babci. Po raz pierwszy po tylu latach. Jakbyśmy się znów spotkały. Potem jak pod dotykiem tego widzenia zakwitła piwonia królewska w moim ogrodzie. Kwiat był przepełniony jakąś tajemnicą i nadziemskim pięknem.
© Ewa Sonnenberg