Czytanie w ciemności, sny w mikroskopie, manifesty surrealistyczne, wulkany świata, pismo linearne, to wszystko, co mi się przydarza, mogłoby się tu znaleźć.
Zwłaszcza sny. Opuściłam sny i stały się one prawie jednakowe, jeden w drugi, biedne snowe ludzieńki prawie takie same, muszę brać pod mikroskop i rozróżniać.
Lękają się śmiechy ciemności i nie przychodzą.
Tych dwoje, nie wiem, jak on ma na imię, ona nazywa się Rinthy, pokazują, jak idzie się „W ciemność”.
W książce tej idą przez walący się świat, im dalej idą, tym świat wali się bardziej, w książce "Droga" jest już zawalony i sczerniały, rzecz zaczyna się tuż po końcu świata, taka chronologia.
Cormac McCarthy zawsze późną jesienią opisuje dla mnie to, co dzieje się na dnie duszy.
Z dnem duszy jest jak z czarną dziurą, której nie może nic opuścić, nie opuszcza jej nawet światło, na dnie czarnej dziury trzymane jest światło, taka jest moja nadzieja i tajemnica.
Przejrzałam paranormalną stronę o czarnych dziurach i opis próby zakręcenia dziurą tak, aby obnażyła swoje serce. Nie mam pojęcia, jak to przebiegało w sensie technicznym, wiadomo, że się nie udało.
© Marta Zelwan