Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Tyle naraz.
Powrót do „Autodafe” okazał się całkowicie możliwy.
Nie wierzę w Norwidowskie „odpomnienie” po latach… Uważam, że los pisarstwa hermetycznego został przesądzony już na samym początku, u źródeł jego drogi cywilizacyjnej. Co bowiem stało się z egipskim pismem Tota czy Hermesa? Niepojęty dla innych ludów, w końcu stał się niezrozumiały także dla rodowitych Egipcjan.
Suahili nieba. To najbardziej ryzykowny i najłatwiej dający się wykoleić język medytacji. Jak w suahili nieba powinno przebiegać pożegnanie z Francją? Poniekąd do pewnego stopnia tak, jak gdyby była Afryką Europy, prawda? Zaczynam od rue Valéry – rue Valéry stanie się moją école élémentaire.
„L’art est l’oeuvre d’inscrire un dogme dans un symbole”, a zatem „Sztuka to dzieło odciskiwania dogmatu w ścisłym łonie symbolu” – właśnie tak przełożyłbym słowa Adama. Może tkwi w tym jakaś głębinowa prawda, że wpierw obwołany został anarchosymbolistą?
Wysłuchuję poetyckiego wykładu Roberta Hampsona. Stopniowo utwierdzam się w przekonaniu, że w Niemożliwości Piety osiągam analogiczny efekt do jego rezultatu referatowego. Istnieje co najmniej jedna tendencja, która łączy jego prelekcję oraz moją powieść: są takie momenty jego szkicu o Conradzie, w których – dałbym głowę, że obaj, nieświadomie, lecz bardzo solidarnie, dążymy do uzyskania jednolitego efektu fundamentalnej obcości w języku.
Francja mnie najwyraźniej zaklęła. Zastanawiam się, w jaki sposób wyglądałaby Niemożliwość Piety, gdybym bohaterami jej uczynił – Francuzów. To wcale niewykluczone, że zagadkowo obwieścić musiałbym „niemożliwość Niemożliwości”. To, co dla innych byłoby jednak splątaną sofistyką, dla mnie (bardzo wyraziście) wynikałoby z wniosków, wniosków wyprowadzanych z jasno przedstawiających mi się – wątpliwości.
Ostatni etap korekty Niemożliwości Piety przeprowadzam ze stacji naukowej PAN-u w Paryżu na rue Lauriston 74. Mieszkam niejako w obręczy dwóch ulic – rue Kleber oraz rue Poincaré, obręczy, którą skutecznie rozwiązuje dopiero Place du Trocadéro.
Mozolny i intensywny proces korekty Niemożliwości Piety angażuje zarówno intelekt, jak i wyobraźnię. Nie dałoby się w żadnym wypadku zredukować go do przewidywalnych, technicznych ram: jak już to podkreślałem przy innej okazji, korekta w sensie technicznym zamysł strumieniowości Piety by zniwelowała i zanegowała.
Redakcja powieści wymaga silnego charakteru, a zarazem – silny charakter wyrabia i wzmacnia. Praca nad Niemożliwością Piety zajęła mi piętnaście miesięcy, całość materiału redaguję już natomiast miesiąc trzeci – z ostatniego kryzysu korektorskiej pracy nad tekstem podnosiłem się ostatnie dwa, trzy tygodnie temu.