nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Orgazm oraz Bałtycki 2

2018-04-05 16:02

9 lutego 2017, 2

Mija czternasta. Zawijamy na ulicę Ceynowy. Wchodzimy na poddasze i mościmy się w środku lutego. Wkładamy marszowe buty i na plażę. Plaża lutowa ma barwę kawy z mlekiem. Śnieg zmieszany z piaskiem pamiętającym kanikułę przechodzi w prawdziwe lodowisko. Rybitwy i mewy ślizgają się razem z nami. Wiatr słabnie. Porcje zastygłego lodu imitują ludzkie ciała rozciągnięte na plaży. Sadzimy w stronę zachodnią na Kuźnicę od numeru 50. Po godzinie z okładem docieramy na 40. Ryczące 40. Droga przez zaspy. Wiatrzysko przez grube skafandry trzaska po naszych ciałach aż dreszcz bierze. I wcale przyjemnie.

Pozostałości po wojennych umocnieniach są tu trochę nie na miejscu. Morze i tak za kilka lat je pochłonie, zeżre beton i strawi żelazo. W końcu. Ile z tą wojną można się ciągnąć, wlec tych naszych pobitych, zmasakrowanych, spalonych umarlaków? Bez pamięci o nich byłoby znośniej. A tych śladów po nich, po ich bohaterstwie nijakim jest co nieco, szczególnie na Helu.

Ciemnieje, wracamy. Przed nami i za nami nikt. Brzegiem mknie motocyklista z siatką na motyle. Morzem w oddali błyskają statki. Ciemno. Po drodze wstępujemy na dworzec zamknięty w śnieżnych murach, przez które musimy skakać. Jutro Hel kolejowo, więc sprawdzamy odjazdy. 11.44. Na miejscu będziemy przed południem – może wzdłuż morza? Pieszo? Decyzja jutro.

© Maciej Wróblewski