nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Dziennik rzymski listopadowy (19)

2015-07-25 10:16

Rzym należy wyspacerować. Przechodzić i rozchodzić trakty, mosty, uliczki, alejki, place. Dobrze jest się w nich zgubić, potem odnaleźć z mocnym postanowieniem niegubienia się, a za chwilę znowu pogubić się w plątaninie dróg. Naprawdę rzadko kiedy układają się one w porządek, jakiego spodziewamy się w mieście. Raczej jest tak, że przecinają się pod ostrym kątem, niezauważenie przechodzą jedne w drugie, plac umyka dalej ulicowo i tak bez końca. Doświadczenie plątaniny, labiryntu, chaosu jest wstępem do doświadczenia struktury dróg Rzymu. Układają się one w naturalne ciągi, niezależne od przestrzeni miasta, wolne od zwykłych ograniczeń, którym podlega każda metropolia. Drogi rzymskie rozczłonkowują się i oplatają miasto, nie są podległe zasadzie komunikacyjnej, by pieszego lub zmechanizowanego najkrócej doprowadzić do celu. W Rzymie, tak jak w innych miastach italskich, życie musiało koncentrować się w przestrzeni niedomowej, stąd tak duża liczba placów. Ulice zaś powstawały dla łatwego porozumiewania się i wymieniania się towarami między sąsiadami. Wraz z rozrostem miasta wytworzyły się mikroprzestrzenie o swoistej strukturze komunikacyjnej, były to niezależne miejskie czy submiejskie twory, pozostające w dość luźnym związku z pozostałymi częściami miasta. Na pewno swoją rolę odegrały także liczne świątynie i kościoły zastępujące w pewnym stopniu nekropolie, których w Rzymie jest niedużo w stosunku do liczby mieszkańców i rozległości jego historii.

Rzym nie jest miastem wiecznym i spiżowym, ale żywym, co mnie zadziwia. Italczycy dzisiejsi nie uprzywilejowują pieszych, nie chronią starej części miasta przed ruchem samochodów. Samochody, skutery, rowerzyści poruszają się niemal po tych samych drogach, co piesi, a tylko nieliczne strefy przeznaczone zostały wyłącznie dla tych ostatnich. To, jak mi się zdaje, zapewnia Rzymowi młodość.

+ + +

Jutro mój ostatni dzień w Rzymie. Słońca, na co liczę, nie zabraknie. Raz jeszcze przejdę przez Piazza Poppolo do Campo di Marzio, przyjrzę się miastu z perspektywy ogrodów otulających Villa Borghese.

Venerdi, 29 listopada 2013 (4)

© Maciej Wróblewski