nowości 2024

Edward Balcerzan Domysły

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Tomasz Majzel Części

Karol Samsel Autodafe 7

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

książki z 2023

Andrzej Ballo Niczyje

Maciej Bieszczad Pasaże

Maciej Bieszczad Ultradźwięki

Zbigniew Chojnowski Co to to

Tomasz Dalasiński Dzień na Ziemi i 29 nowych pieśni o rzeczach i ludziach

Kazimierz Fajfer Całokształt

Zenon Fajfer Pieśń słowronka

Piotr Fluks Nie z tego światła

Anna Frajlich Szymborska. Poeta poetów

Adrian Gleń Jest

Jarek Holden Gojtowski Urywki

Jarosław Jakubowski Baza

Jarosław Jakubowski Koń

Waldemar Jocher dzieńdzień

Jolanta Jonaszko Nietutejsi

Bogusław Kierc Dla tego

Andrzej Kopacki Życie codzienne podczas wojny opodal

Jarosław Księżyk Hydra

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito w podróży

Franciszek Lime Garderoba cieni

Artur Daniel Liskowacki Do żywego

Grażyna Obrąpalska Zanim pogubią się litery

Elżbieta Olak W deszczu

Gustaw Rajmus >>Dwie Historie<< i inne historie

Juan Manuel Roca Obywatel nocy

Karol Samsel Autodafe 6

Kenneth White Przymierze z Ziemią

Andrzej Wojciechowski Budzą mnie w nocy słowa do zapisania

Wojciech Zamysłowski Birdy peak experience

City 6. Antologia polskich opowiadań grozy

BŁĘDNIK ONLINE, Leksykon rzeczy minionych i przemijających

2017-05-15 08:53

Znów kartkuję „Leksykon rzeczy minionych i przemijających”, zredagowany przez Małgorzatę Szubert. Przeglądam ten „Leksykon” i co chwila natrafiam na hasła opisujące rekwizyty, które kojarzą mi się z epoką mego ojca. Oto na przykład „Laska spacerowa”: bez takiej właśnie laseczki Stefan Cisło nie ruszał się nigdy z domu. Potrzebował jej głównie do zabawy; maszerując, wywijał swoją trzcinką, lekką, zagiętą na końcu w półokrągły uchwyt.

Z kolei „Bekiesza”. Ojciec miał w praczasach bekieszę (urodził się w 1887), a jakże; futro to nazywano w rodzinie „świtką kuracyjną”, bo nakrywano nim chętnie zaziębionych, a oni ponoć pod ową „świtką” natychmiast zdrowieli.

„Cebula”, zegarek kieszonkowy. Tatuś o ile wiem nie miał nigdy czasomierza naręcznego. Pamiętam z naszej epoki olsztyńskiej, jak mój protoplasta głośno nakręcał swoją cebulę już o godzinie dziewiątej wieczorem, ogłaszając koniec dnia. Gaszono światło, a jakieś moje próby kontynuowania aktywności dziennej w formie czytania pod kołdrą, przy latarce, kończyły się niezmiennie awanturą. (Dziś malcy bawią się ponoć pod kołdrami telefonią komórkową, nadając i odbierając SMS-y).

„Podwiązki męskie”. Oczywiście, Tatuś nosił długie skarpety, przytrzymywane podwiązką pod kolanem. (Ciekawe, że Anglicy wymyślili sobie coś takiego jak Order Podwiązki, przypinany pod kolanem do spodni garniturowych, jawnie. Kobietom przyczepia się natomiast Order Podwiązki do lewego ramienia.)

I wreszcie hasło „Złote zęby”. Stefan Cisło, od kiedy go pamiętam, zawsze miał złote zęby. Nie jeden czy dwa, ale wszystkie złote. Jak długo byłem małym, warmińskim prowincjuszem, wydawało mi się to nawet imponujące. Potem zacząłem się nieco wstydzić metalowych uśmiechów Ojca. Ostatecznie jednak doceniłem taką formę lokaty kapitału... Po siedemdziesiątce, robiąc sobie sztuczną szczękę, Ojciec, uskromniony przez Peerel rencista (nie zaliczono mu różnych przedwojennych okresów składkowych), spieniężył złoto i zostawił mi po sobie pewien fundusz. Był to jedyny skarb, oprócz skarbu samego życia, jaki odziedziczyłem po Rodzicach.