nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Bazgroły, 14.03.2018

2018-03-14 15:21

Wspomniane dzieciństwo przechowuje wśród wielu dziwów i zdziwień także to, że mała poduszka pod głowę nazywa się jasiek, a termofor – maciek. Jasiek jest w słowniku, ale maciek przypisany jest brzuchowi, żołądkowi i bocianowi. Bliskość brzucha i żołądka łączy się z używaniem maćka. A nawet bocian w tym kontekście – przeważnie mylnie interpretowany jako nosiciel (przynosiciel) dzieci – też jakoś się mieści. To z przylotem bocianów kojarzono liczne narodziny dzieci poczętych w porze sprzyjającej wcześniejszemu pakowaniu się do łóżek.

Mnie-dziecko dziwiła podejrzewana „zastępczość” jaśka i maćka, sugerująca analogie bycia z jakimś cielesnym Jaśkiem czy Maćkiem, których substytutami były poduszeczka i termofor. Nic dziwnego, że piłka była dla mnie czymś (kimś?) z tamtej sfery. Pamiętam o Leśmianowskiej piłce rzuconej w zaświat. Ale moja wgnieciana była w ziemię.

© Bogusław Kierc