nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Krzysztof Lisowski Wiersze dzisiejsze i dawne

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Bazgroły, 03.11.2017

2017-11-03 15:27

Ciekawi mnie, ale nie chcę sprawdzać. Z pewnością był tam epizod „zapudłowania”, bo kiedy znalazłem się w „pudle”, był z nami zamknięty student, roznosiciel ulotek, któremu groziło przerwanie studiów i zamknięcie możliwości jakiegokolwiek ich wznowienia.
Był to szczupły chłopak w okularach. Trochę przejęty tą swoją sytuacją bycia w pierdlu, ale zarazem zdeterminowany tym, co powinien. Cena, jaką płacił za to, co powinien, była – jak mi się wtedy zdawało – większa od tej, którą my, starsi dysydenci, płaciliśmy za bycie w radykalnej opozycji przeciw sprostytuowanemu rządowi i ustrojowi.
Pamiętam go tym wyraziściej, że razem czekaliśmy – po przesłuchaniach – na decyzję, co z nami zrobią. Choć było jasne, że „zapudłują” .
Tandetne kojarzenie ulotności Ariela z ulotkami (antypaństwowymi) dzisiaj może się wydać chwytem „literackim”. Wtedy wynikało z mojego szacunku i podziwu dla tego chłopca, ryzykującego swój los, swoją przyszłość dla tego, co uznał – jak i my – za dobro wspólne.
Pamiętam, że gdzieś tam był jakiś wiersz temu chłopcu poświęcony, ale gdzie?
Teraz, kiedy natknąłem się na te zeszyty, odczytuję już tylko to, co się w tamtym czasie utrwaliło, bez wiedzy o tym, czemu wmyślałem się w Prospera i co sprawiło, że rozdawca ulotek objawił mi się jako Ariel.

© Bogusław Kierc