copyright © www.latarnia-morska.eu 2020
Ten wyraz znany jest nam dobrze. „Mały słownik języka polskiego” PWN zamieszcza na s. 1057 hasło: „wyjazd m. IV. D. – «opuszczenie jakiegoś miejsca za pomocą jakiegoś środka lokomocji, pojazdu»: W. służbowy, W. w góry, W. za granicę”. Czegoś mi jednak w tej definicji brakuje. To „coś” nie jest zbyt uprzejme i nie popularyzuje naszej polskiej gościnności. To zwrot: Wyjazd (mi stąd)! Poznaniacy częściej używają synonimu – spierdalaj. Słownik klasyfikuje go jako wulgaryzm, toteż lepiej zastąpić go wyrazem „uciekaj”, ale trzeba przyznać, że odcień znaczeniowy jest zupełnie inny.
Anna Frajlich zatytułowała swój zbiorek poetycki „w pośpiechu rzeka płynie” trzecim wersem pierwszej zwrotki wiersza „Powrót w nieznane”.
Nieznanych dla nas miejsc na świecie jest bardzo dużo, ale jak można do nich wracać. Dwunastego czerwca 2014 r. w Biszkek powstał wspomniany wiersz „...nikt nie zna celu swojej drogi / nie wie rzeka / po co płynie tam // ja nie znałam zapachu tej ziemi / a teraz znam”. Po siedemdziesięciu dwóch latach Anna Frajlich odwiedziła swoje miejsce urodzenia. To było tam, w Kirgistanie 10 marca 1942. Smutny czas II wojny światowej. Rodzinny Lwów to tragedie jedna za drugą. Masakry więzienne i pogromy Żydów później mogą być utrwalane przez Stanisława Lema mieszkającego z rodziną w pobliżu „Brygidek” i innych pisarzy.
Aczkolwiek to takie niewyraźne. Trudno powiedzieć, co przeważa: chęć utrwalania czy zapominania. Lwów przestał być Lwowem. Kto chciał być Polakiem – nie mówię o pochodzeniu – wyjeżdżał stamtąd. Na przykład (napiszę jak mnie uczono) na Ziemie Odzyskane. Były takie – „ziemie odzyskane”, a nie mówiono o ziemiach utraconych. Lwowianin w Szczecinie to trochę dziwne, prawda?
„Jak najdalej od Europy / powiedział Władek w 1969 roku / i tak pojechaliśmy”... Jeśli ktoś chce wyjechać, proszę bardzo. Jestem jednak zdania, że za dużo było chętnych do kreślenia map, przesuwania granic, przesiedlania, wysiedlania. Bohaterka wiersza „Wyjazd” wyzna – „dali mi dokument podróży / za gór siedem jeden ocean / i pytali mnie bardzo dokładnie / co w tę podróż ze sobą zabieram”.
Bagaż był niewielki, nic ważnego nie było do zabrania. Nawet tęsknoty nie zapakowano. Jednak życie wymaga ciągłości, prostej drogi i spokoju, dlatego zagląda się do „Starych albumów”, żeby wspomnieć. Może żeby przypomnieć. Życie jest ulotne. Nadchodzi jak mgła, osiada na gałązkach, łąkach, domach, a potem znika. Zatrzymać je można tylko na fotografii albo w opisie. Czytam i wczytuję się w wiersze Anny Frajlich i przeżywam to, co napisała w utworze „O mękach nad wyborem wiersza do analizy”.
Wybrałam zamieszczony fragment wiersza „Matki mojej ojciec”. Bohater wracał do Lwowa dwa razy. Teraz chciałabym, żeby myśl moja czepiała się każdego zwrotu, każdego wyrazu. Już wiem – „matki mojej ojciec” to dziadek autorki. Na pewno tak, bo zaglądałam do jej życiorysu. Wracał z Wielkiej Wojny (tak nazywano I wojnę światową, dopóki nie wybuchła druga), „a żona jego w agonii leżała / bo żeby dzieci uchronić od głodu / sama nie jadła i z tego powodu / wkrótce odeszła zamknąwszy powieki /... / troszeczkę mleka mogłoby ją uchronić / ale mleka nie można znaleźć tam / gdzie krew się leje / po Wielkiej Wojnie / przyszły małe wojny”. Miasto zostało oblężone. Poniszczono okoliczne wsie i miasteczka, spalono spichrze, wybito bydło. Nie było czego i jak dostarczać osaczonym mieszkańcom. We Lwowie nastał głód.
„Odjazdy, powroty, pamięć” – tak autorka zatytułowała pierwszy rozdział swojego poetyckiego tomiku. Naraz wśród tych odjazdów i powrotów pojawia się wiersz „Traktem niepamięci”.
„Przecież nie chcę powrotu / nawet chwil najlepszych /... / niech co było / zostanie / tam gdzie zaistniało / a my dalej / przed siebie traktem niepamięci”. Nie bardzo zgadzam się z podmiotem lirycznym. Wędrowanie „traktem niepamięci” jest niebezpieczne, to podróż przez życie bez znaków drogowych. Łatwo się rozbić, okaleczyć siebie lub innych podróżujących w tym samym czasie. Nawet piękne kochanie bez pamięci jest niebezpieczne.
Pamięć coś przyswaja. Gdzieś z tyłu głowy migoczą słowa, obrazy, dźwięki, ale kiedy wybierzemy się w przeszłość i skonfrontujemy to, co mamy przed oczami z tym, co migocze z tyłu głowy, to zobaczymy, że życie „...biegnie w nieznanym kierunku / wytrącając nam z ręki / cenne zabawki / a co najważniejsze – klucze / i już nie możemy otworzyć / drzwi do dawnego mieszkania / ani furtki do dawnych ogrodów”.
Gołębie opuściły „Strych”, ich właściciel zagłębił się w ziemi. Całe życie poświecił jej poznaniu, może też lubił „wracać / do tych samych miejsc / odkrywać Amerykę pod liściem / łopianu”.
„Ale to już było” jak śpiewa Maryla Rodowicz. Teraz „zanim słońce / przejdzie znad brzegów Wschodniej Rzeki / na stronę Hudsonu / rzuca przez moje okno / ostre lustrujące spojrzenie”.
I co widzi? Widzi Annę Frajlich piszącą albo skupioną nad czytaniem od deski do deski, albo tylko przeglądającą książki. Może przygotowuje się do wykładu. Spróbuje nauczyć studentów analizy wiersza. Analiza wiersza jest bardzo trudnym i męczącym zajęciem. Jak ją przeprowadzić, kiedy z rąk wytrącono nam klucze. Nie można spokojnie otworzyć drzwi i do esencji dojść bez przeszkód. Jakie przyłożyć szablony? Romantyzm miesza się z klasycyzmem, gotyk z neogotykiem. Hrabia schował się na zawsze w literaturze i jest zadowolony. „O! – krzyknął Hrabia, ręce podnosząc do góry – / Dobre miałem przeczucie, żem, lubił te mury! / Choć nie wiedziałem, że w nich taki skarb się mieści, / Tyle scen dramatycznych i tyle powieści!”
Ziemia zarasta murami, dachy kryją tajemnice. Okna, drzwi uchylają rąbka. Nie, nie drzwi, a dziurka od klucza. Dobrze, że go nam zabrano. Klucz w drzwiach zasłoniłby widok, a przez dziurkę od klucza można wiele zobaczyć. Jednak dziurki są bardzo potrzebne.
„Śni mi się mój kochanek / – końcowy egzamin z polskiego / czasem we śnie lekko / dopieszczam interpunkcję”. Ciekawe, gdzie jeszcze można wsadzić przecinek? Może znajdę do tego jakiś klucz? Uproszczę zasady albo zalecę pisanie bez znaków interpunkcyjnych. Nie, nie będę tego robiła. Nie zamknę się w kręgu swoich wyobrażeń. Zrozumiałam to po przeczytaniu tego wiersza:
* * *
Zbudowałam zagrodę
Parkan i sztachety
ale wyjść stąd na drogę
nie mogę niestety
pałac wzniosłam
ryzalit stiuki sztukaterie
i po pokojach błądząc
odprawiam misterium
Nie powinniśmy się zamykać, ale też z nikąd nie powinniśmy być wyrzucani, wyganiani, bo
* * *
Wygnanie z piekła
także jest wygnaniem
kiedy się grzesznik
w miarę przyzwyczai
kiedy się ogień piekielny
wypali
i już nie parzy
a jeszcze ogrzewa...
Sami powinniśmy podejmować decyzje, wiedzieć kiedy siedzimy w bagnie po uszy i po prostu tam się nie urządzać, ale najpierw trzeba poznać „Różnicę”. „Kiedy mam zimne stopy / dotykam twoich / ciepłych /... / tylko w różnicy / kryje się / poznanie”. Proste, prawda?
Życie nas uczy. Już od małego wiemy, gdzie chowają konfitury. Mogę powtórzyć za Kartezjuszem – „Myślę więc jestem”, albo powtórzyć parafrazę Anny Frajlich – „Boli mnie / więc jestem / ten ból świeża rana // tu ja a tam / przestrzeń / jeszcze niedoznana”.
Nie mogę być w innej przestrzeni, nawet myśleć o niej. Dobrze mi na powierzchni. Jest powietrze i oddech, ale gdy bliski odchodzi, myślę, że niepotrzebny ten pośpiech. Żałuję. Zastanawiam się nad słowami piosenki Kazika. Może rzeczywiście „twój ból jest lepszy niż mój”.
Anna Frajlich układając wiersze przeznaczone do tomiku „w pośpiechu rzeka płynie” pewnie nie myślała, że prędkość mierzona w metrach na sekundę się zwiększa. Pandemia, maseczki jak na balach maskowych i muzyka wiersza „Pył”.
„Powoli grobami / w tę ziemię wrastamy / los rzucił nas tutaj / jak rzuca kamienie / a tam gdzieśmy byli / pył po nas zostanie // pył złoty jak złote / są tamte jesienie”.
Po sześć sylab w wersie i po dwa akcenty czynią wiersz interesującym od strony muzycznej. Tę muzyczność podkreślają delikatne podobieństwa brzmieniowe zakończeń ostatnich wyrazów w wersach. Poetka nie pozwala czytelnikowi na lekturę bezrefleksyjną. Wiersz płynie i niesie ze sobą tematy do rozmyślań. W tym przypadku możemy zastanawiać się nad sensem istnienia. Szczególnie nad jego końcówką. Możemy pytać, czy grób to ostateczny koniec, czy początek innego istnienia. Autorka zapisze – „Umrzeć we śnie / tak lekko / z jednego snu / do drugiego / przemknąć niepostrzeżenie / a potem już tylko śnić / sennymi labiryntami / błądzić / w nieskończoności // snem wiecznym żyć”.
Przemknąć ze snu w sen wieczny – proszę bardzo, ale błądzić labiryntami? Dziękuję. Nie chcę takiej wieczności. Nigdy nie lubiłam zabawy w ciuciubabkę. Posuwać się po omacku, błądzić, błąkać się bez sensu, to nie dla mnie zabawy.
Bardzo mi odpowiadało przebywanie w towarzystwie tego tomiku. Dobra książka jest jak wino. Można się delektować.
Jolanta Szwarc
Anna Frajlich W pośpiechu rzeka płynie – http://www.wforma.eu/w-pospiechu-rzeka-plynie.html