copyright © https://www.instagram.com/o_ksiazkach_emocjonalnie 2025
Spojrzałam na dorobek literacki Jarosława Jakubowskiego i zawstydziłam się, że nie znałam wcześniej tego nazwiska. Ale dzięki „Formie” już to naprawiłam.
Początek jest dość banalny, bohater zabiera żonę na wycieczkę. I tu się banał kończy. Okazuje się bowiem, że nie jest to zwykła wycieczka. Docierają do miasta o „dziwnej nazwie”, które organizuje targ koński. Marzeniem Marii jest mieć konia na własność, a ponieważ bohater kocha żonę... no dobrze, cały czas to powtarza, ale z każdą chwilą brzmi coraz mniej wiarygodnie. Za powtarzanymi jak mantra słowami nie idą żadne czyny, które by to potwierdzały. Miasteczko, które na pierwszy rzut oka jest zwykłym prowincjonalnym miasteczkiem, okazuje się miejscem tajemniczym, zaskakującym, momentami jak z horrorów, nierzeczywistym i wręcz onirycznym. Czy raczej surrealistycznym. Bardzo dziwna i zaskakująca ta mieszanka wciągnęła mnie bez reszty. Kim są ludzie zamieszkujący baraki, dlaczego dzieci uzbrojone w proce, łuki i noże kryją się w szałasach w lesie? A czym jest tajemnicze święto? A ofiara z dziecka? Co tu jest prawdą, a co złudzeniem. Czym jest prawda? Kim są mieszkańcy? Zdaje się, że wyobraźnia Jarosława Jakubowskiego nie ma końca. W tym dziwnym miejscu o „dziwnej nazwie”, które wygląda jakby świat się tam zatrzymał kilkadziesiąt lat temu, można zobaczyć jak w lustrze, co się wydarzyło w Polsce na przestrzeni tego czasu. Jakie zmiany zaszły w społeczeństwie. Niestety nie jest to optymistyczny obrazek. Za to stanowi piękną metaforę przemian. Mieszkanie jak ze szczęśliwego, sielankowego dzieciństwa u babci – podłoga z desek pomalowanych brązową farbą, trójdzielne lustro, duża szafa, a na zewnątrz zniszczenie, ruina, brak więzi społecznych, walka. I bohater, który najwyraźniej przechodzi kryzys wieku średniego. Chciałby wrócić do przeszłości, powtórzyć życie, które mu przeleciało na rozmienianiu się na drobne, na wiecznym czekaniu na to „coś, kiedyś”. I żona. Czy on ją kocha? Czy kiedykolwiek kochał? Dlaczego ona z nim jest? Teraz to dla niego raczej kula u nogi. Nigdy nie była wsparciem, nigdy nie podzielała jego wizji wspólnego życia. Czy coś ich łączy? Czy kiedykolwiek łączyło? A co z koniem? Koń to metafora wolności, o której marzy bohater i którą chce dać żonie, a o którą zawalczyć nie ma odwagi. Wolałby, żeby wszystko „zrobiło się samo”.
Na pewno zapamiętam nazwisko autora. Zapewnił mi ogrom przyjemności pięknym językiem, zaskakującą historią, wspaniałymi metaforami, ale też świetnie wykreowanym bohaterem, który stanowi oś książki.
Magdalena Brembor
Jarosław Jakubowski Koń — http://www.wforma.eu/kon.html