copyright © https://sztukater.pl 2025
„Dane elementarne” Leszka Szarugi to lektura, która zostawia po sobie echo — ciche, ale uporczywe, zmuszające do refleksji nad własnym miejscem w historii, w przestrzeni, którą dziedziczymy bardziej, niż wybieramy. To powieść historyczno-obyczajowa, której głównym zadaniem nie jest spektakularność wydarzeń, ale pokazanie, jak zwykłe życie — losy ludzi, codzienne wybory, przeczucia, tęsknoty — splata się z wielką historią. A jednocześnie, jak wielka historia wcale nie musi być nad nami dominującą siłą — czasem bywa tłem, czasem cieniem, czasem wreszcie lustrem.
Akcja rozgrywa się w Polsce Ludowej, w Szczecinie — mieście na styku, na pograniczu, w którym tożsamość ma wiele warstw i często jeszcze więcej pytań. Historia rozpoczyna się w 1947 roku, a kończy w 1980 — w momencie, gdy wydarzenia w stoczni szczecińskiej stanowią zapowiedź zmian. Bohaterowie to grupa ludzi, którzy dorastają w Szczecinie, ale potem idą w różne strony: studiują w innych miastach, część wraca, część pozostaje daleko, niektórzy emigrują. Wydarzenia roku 1968 wywierają na nich wpływ — nie tylko poprzez wymuszone decyzje, ale poprzez atmosferę, poprzez świadomość, że bycie Polakiem, bycie człowiekiem w kraju z systemem, to czasem kwestia kompromisów, czasem bólu, czasem marzeń o czymś lepszym.
W samym tytule — „Dane elementarne” — kryje się prowokacja i ukryte przesłanie. Bo „dane elementarne” to to, co najprostsze: imię, nazwisko, PESEL — atuty przynależne nam od urodzenia (lub nadane przez urząd). Szaruga wydobywa z tych danych refleksję: czy na podstawie kilku liter i cyfr da się poznać człowieka? Czy tożsamość sprowadza się do metryki, do miejsca zamieszkania, do dat? W pewnym sensie pyta: co zostaje, kiedy te „dane elementarne” są jedyną pewnością? A co dodaje się od siebie — marzenia, błędy, zdrady, podróże emocjonalne?
Powieść wyróżnia się tym, że bohaterowie — ich losy, myśli, wybory — nie są jednorodni. To nie jest opowieść o bohaterach-symbolach, lecz o ludziach z krwi i kości, czasem spiętych lojalnościami, czasem rozdartych, czasem z tą świadomością prowincjonalności, z tą świadomością, że Szczecin (lub każde inne miasto peryferyjne) bywa postrzegany jako gdzieś na obrzeżu, jako coś mniej ważnego, ale że to właśnie obrzeża mają swoje historie, swoje rany, swoje możliwości. I to, co mnie uderzyło osobiście, to sposób, w jaki Szaruga pozwala, by historia miejsca — historia miasta, ulic, budynków, mowy, wspomnień — nie była tylko tłem, dekoracją, ale żywym uczestnikiem opowieści. Szczecin staje się niemal bohaterem równorzędnym, miejscem, które kształtuje, ogranicza, inspiruje, zraniące i kojące jednocześnie.
Styl „Danych elementarnych” jest stonowany, momentami melancholijny, ale nie narzucający; język prosty, ale obrazowy, dostatecznie bogaty, by pokazać zapachy, psucie się lat PRL-u, drobne kompromisy, ale też subtelne okazje do radości, miłości, przyjaźni. Nie ma tu patosu wielkiej opowieści, ale też to nie jest chłodna kalkulacja — jest ciepło, które przemyka przez strony, czasem nieme, czasem w dialogu, czasem w ciszy, kiedy bohaterowie wracają myślami do dzieciństwa albo gdy patrzą na miasto, które się zmienia.
Książka ma też swoje słabości — przynajmniej dla mnie. Momentami można odczuwać, że narracja zwalnia zbyt mocno, że rozbudowywane retrospekcje czy rozmowy bohaterów są miejscami rozwleczone, że autor nie zawsze wie, kiedy powiedzieć mniej, a kiedy więcej. Dla czytelników oczekujących dynamicznej akcji, zwrotów fabularnych, napięcia, może być to pozycja trudna — piękna, ale wymagająca cierpliwości. Ponadto, z jednej strony broszurowa forma (miękka oprawa, format dość niewielki) sprzyja intymności lektury, ale z drugiej strony może wzmagać poczucie, że to książka niszowa — że wymaga pewnej wrażliwości i gotowości, by wejść w świat, który nie szumi, lecz szeptem opowiada.
To, co najbardziej zapada w pamięć, to właśnie te fragmenty, w których bohaterowie — mimo trudności, mimo politycznych zawirowań — usiłują zbudować swoją przestrzeń przynależności: dom, przyjaźń, więź z miastem, wspólnotę ludzi podobnych, wspólnotę rozmowy. I to, jak Szaruga pokazuje, że pamięć, miejsca, powroty są nieustannym procesem — że historia osobista i historia zbiorowa nieustannie się przekomarzają, przesłaniają, odsłaniają. Ile z „naszego” zostaje, gdy odrzucimy dane elementarne? A ile dokłada się od nas samych — i czy ta część, którą dodajemy, może być trwalsza niż to, co zostało zapisane w urzędowych książkach?
W sumie „Dane elementarne” to książka warta przeczytania — niekoniecznie dlatego, że opowiada coś, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli o PRL-u czy o Szczecinie — ale dlatego, że robi to z empatią, dokładnością moralną i literacką. To powieść, która nie daje łatwych odpowiedzi, ale daje przestrzeń pytań. Po lekturze zostawia się z poczuciem, że choć wiele szczegółów przeminęło — budynków, układów społecznych, obowiązków — to ludzkie tęsknoty, poczucie przynależności, lęki i marzenia — te dane elementarne — pozostają, i że poznanie drugiego człowieka wymaga czegoś więcej niż danych zapisanych na papierze.
Dla mnie ta książka jest jak spacer ulicą, którą znałem kiedyś, a która dziś jest inna — ale wciąż rezonuje w mojej pamięci. Polecam ją każdemu, kto lubi literaturę uważną, kto chce czytać nie tylko dla fabuły, ale żeby poczuć — i zastanowić się, skąd jesteśmy, kamień po kamieniu, rok po roku, dom po domu.
Read with tea, dog & me
Leszek Szaruga Dane elementarne — http://www.wforma.eu/dane-elementarne.html