Czytam „Galveston” Pizzolatto, scenarzysty „Detektywa”. Duża satysfakcja. Jestem w świecie baśni jakby wyrychtowanym przez mojego martwego ojca (rocznik 1925).
Znajduję taki fragment. Proszę:
„Wiem, że wszyscy obecni w Najlepszych Pączkach są na tym etapie terapii, na którym dzielenie się historiami pozwala przekształcić wspomnienia, całe lata poczucia winy i degradacji, w łatwostrawne kawałki, które możemy odłożyć na półkę. Pozwala chronić się za pancerzem opowieści”.
Myślę, że chcę aby tym był mój blog. Małym AA. W gruncie rzeczy mam nieposkromione wrażenie, że większość blogów, o ile nie wszystkie są właśnie tym.
Podoba mi się jeszcze ten fragment:
„Nigdy nie opowiedziałem swojej prawdziwej historii”.
I jeszcze jeden też:
„Przychodzimy tu, żeby opowiadać historie i dzięki nim radzić sobie z przeszłością, która jest gotowa nas pożreć. Tamci czekają, aż będę mówił dalej”.
Nic Pizzolatto „Galveston”, przeł. Marcin Wróbel, Marginesy, Warszawa 2014
© Izabela Szolc