nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Jan Drzeżdżon Rotardania

Anna Frajlich Pył [wiersze zebrane. tom 3]

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Artur Daniel Liskowacki Zimno

Grażyna Obrąpalska Poprawki

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Uta Przyboś Coraz

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

Karol Samsel Cairo declaration

Andrzej Wojciechowski Nędza do całowania

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MAŁOMIASTECZKOWE ZRYWY, Wodnikus

2017-05-17 15:32

Miałem przyjemność ponownie – po wielu latach – wystąpić na Wodnikusie w Kołobrzegu.
Mieście mi bliskim – wszak tam spędzałem wszystkie wagary, bo to raptem 30 minut autobusem od Gościna, w którym kończyłem szkołę średnią. Wystarczyło tylko nie wysiąść pod szkołą i pojechać dalej. A potem siedzenie na plaży czy w parku z książką.
Ale ja nie o Kołobrzegu chciałem.
Na Wodnikusa zjechało sporo wykonawców i jeszcze więcej widzów. I tak sobie pomyślałem, obserwując to wszystko, że nie mają racji ci, którzy uparcie twierdzą, że „kiedyś to...”. Żadne „kiedyś”. „Kiedyś” już nie ma. A ciągłe biadolenie, że „za moich czasów było lepiej”... W jakim sensie lepiej? Może po prostu nieco inaczej?
I na samym Wodnikusie było nieco inaczej: wykonawcy mieli porządne instrumenty, mieli porządne nagłośnienie – i z obu tych rzeczy potrafili skorzystać. Czy więc naprawdę kiedyś było lepiej? To najkrótsza droga do zgorzknienia.
Jedno na tym spotkaniu się nie zmieniło – ludzie. Którzy – tak jak kiedyś – chcą wspólnie pograć i pośpiewać. Którzy chcą podzielić się częścią samego siebie.
Póki są tacy ludzie, którym jeszcze chce się chcieć – „dziś” nie będzie gorsze od „wczoraj”.

© Zbigniew Wojciechowicz