8 września, Smoleńsk – Moskwa – Warszawa, 1
Budzę się przed 5. Chmary czarnych ptaków chodzą po niebie. Patrzą na Dniepr, którego ja nie widziałem dobrze. W ogóle nie widziałem, może z daleka, z okna samochodu, ale to się nie liczy. No bo co można zobaczyć z okna z czarnego hyundaia? Gówno, a nie Dniepr. Zwykłe sprawy i na śniadanie. Łamię się z D. czarnym chlebem, popijamy kefir i kawę. Wchodzi nasz cicerone B., kolega Rosjanin. Załatwiamy ostatnie sprawy po rosyjsku. Żegnamy się z panią z hotelu.
Dworzec kolejowy dość żywy, niebieski, taki piątkowy. W kartonie miauczy kot. Zajeżdża czerwony Аэроэкспресс. Kontrola, przepychanki, zajmowanie miejsc. Z D. gadamy aż robi się Белору́сский вокза́л. Tu zdaje się przyjeżdżali z afgańskiego frontu rosyjscy żołnierze. Im poświęcony pomnik, dodatkowo okraszony kolorowymi fatałaszkami, stoi w centralnym miejscu dworcowego podwórca.
© Maciej Wróblewski