nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Lubliniący, czyli dzienniczek sprawozdawczy 13

2018-03-02 14:57

27 września 2016, 4

Południe mnie dochodzi siedzącego. Zaraz muszę walizę brać i ujeżdżać. Lublin zaraz tracić będę, jestem tracący i tyle.

Wstępuję przypadkowo do antyku sklepu. Pani i pan pośród drobiazgów starych i starszych. Upatrujący jestem kotka dla Violi. Duże i lekkie, pachnące chwytam, dotykam i patrzę im w ślepia niewiedzący dlaczego ja tu kota szukam. Boże miłosierny ja nie chcę kota kupować. Robię się coraz bardziej kupujący. Żądam ciemnego, najlepiej czarnego. Pani i pan mnie rudego dający a ja odmawiający. A jest w szafie może ciemniejszy, pani i pan mówią. Szurają psami z laki i innych materii, a ja przy kocie obstaję. W końcu jest taki bardziej tajemniczy egipski, faraoński a nie lubliński kot. O ten jest nadzwyczajny, pani i pan mówią. A z czego on? pytający jestem. A no nie wiadomo z czego, pani i pan mówiący. Boże miłosierny, po co mi ten kot egipsko-lubliński, jak go w drodze nakarmię? Muszę dać 60 polskich. Boże miłosierny, a na co on mnie i Violi. Maskaradujący jestem. Dam 50 – mówiący jestem. Aj, stracę za takiego tajemniczego kota. 55 pani i pan mówiący. Dobijam Boże miłosierny targu i biorę kota za 53. Absurdalnie mnie poniosło. Kładący go jestem do chlebaka obok pokruszonego lublińskiego obwarzanka z grubą solą i kminkiem jak mysie bobki.

Schodzący jestem w dół. Gubię Lublin. Wszystko architektonicznie robi się mniejsze, ciemniejsze. Handel wychodzący na chodniki. Śliwki, jabłka i grusze zachwalają się w pulchnych ustach babuszki. Muchy nad nią i w niej. Przechodzący przez strumień mostem wygodnym jestem. Wchodząco mi się robi, gdy ruch wielki przelotowy widzę, trzeźwieję. Słychać gwizd pociągu.

© Maciej Wróblewski