7 września 2016, 1 – noc
Z oddali szły glosy w ciszę. Miarowe, jednostajne jakby długi towarowy rzęził. To nie było to.
Ciszej i gładziej, miękko bardziej tak. Wstałem cicho i odsłoniłem storę. Szczawnica spała. Kilkoma blaskami patrzała to na mnie, to na Sienkiewicza. W oddali ZNP kusiła czerwienią policzków. Szum to był, szum rzeki. Widzieliśmy tego Grajcarka zaraz na pierwszym spacerze.
Po obu stronach deptaki, ławki, kosze na śmieci i jakieś ciągnące się wzdłuż budki, gałgany architektoniczne, nieustannie cerowane stragany z Bóg wie czym. Tablica upamiętniająca pewnego zacnego Węgra. Pod koniec strach na wróble z lat gierkowskich dudniący zgiełkiem.
Ten przybytek o nazwie schronisko pod kolejką to jedna z cenniejszych tu rzeczy – kolej linowa na Palenicę. Ale samo otoczenie przypomina dobrze zachowany śmietnik historii niż jazdę na górę. Takem to spamiętał dnia pierwszego. Ten rwisty szum Grajcarka jakoś łagodził niedostatki architektury.
© Maciej Wróblewski