O czym nie pisać? Pytanie to wydaje mi się palące, bo czyż nie narzuca nam się zewsząd tysiąc rzeczy i tematów zbytecznych? Przed chwilą spoglądałem na przykład na nie włączony jeszcze monitor mego komputera i zacząłem myśleć o lustrzaności tegoż, a dalej, chyba zbytecznie, o lustrach w ogóle, o Perseuszu, co miał lustrzaną tarczę oraz o magicznym zwierciadle Twardowskiego, w którym sławny czarnoksiężnik, na prośbę króla Zygmunta Augusta, wywoływał ducha Barbary Radziwiłłówny. Następnie zacząłem się gapić na lampę u sufitu i zjawił mi się w głowie niekonieczny mit o lampie Aladyna, potem legenda o Psyche, która wbrew przestrodze poświeciła na swojego nocnego kochanka Erosa lampką oliwną i w tej samej chwili kochanka utraciła. Rozważając te drobiazgi, myślę też o samym myśleniu – i to jest dopiero temat! No i wyobraża mi się rzeźba Rodina „Myśliciel”, a potem wprasza się słowo „myśliwy”, które związane jest etymologicznie z „przemyślnością” i „przemysłem”. I tak dalej. Te wszystkie wątki tłumem pchają się na mnie, nagabują mnie o chwilę uwagi, ja o nich wolałbym oczywiście nie pisać, ale jak widać piszę… Rozpacz.