Czytając niektóre swoje teksty, słyszę głosy, wypowiadających je w radiowych audycjach, aktorów. Także tych, szczególnie tych, którzy są już po Tamtej Stronie Istnienia. Ich artykulacje i tembry wtopiły się w głoski moich zdań tak mocno, że czasami potrafię wysłyszeć mówienie Krzysztofa Kolbergera, czy Krzysztofa Kołbasiuka i innych...
A może tylko sam wmawiam swojemu wewnętrznemu słuchowi tę zdolność, żeby dalej wierzyć w istotową osmozę między mówieniem tekstu a wypowiadaniem go; wierzyć w to, że pisząc, powierzam się mówieniu Czytelnika, który dla mnie – jak w nowym przekładzie Bereszit – jest duszą mówiącą. Chciałbym zaryzykować twierdzenie – nieśmiertelną.
© Bogusław Kierc