Ludzie pytają, czy regularnie piję kawę. Ktokolwiek do znudzenia słucha Maxa Richtera, wie, że wiele było za moją przyczyną. Tak samo patrzymy sobie w oczy i delektujemy się, łyk za łykiem. Rozpoczynamy dzień od sprowadzenia do wspólnego mianownika ułamków snów spod powiek, by podnieść się i odsłonić wątek. Początek. Promienie, powietrze, wrzask srok. Tkwię pomiędzy wiatrem a wiatrem. W miejscu wypełnionym obsesyjną degeneracją widma.
Niewiele cudowności? Że w kurhanach tłuką się te same piosenki z barów. Laleczki, ich taniec, przejmujący step. Irlandzkie rytuały, po których kobiety przywracają do życia mężczyzn. Gdy wciągają powietrze, coś się porusza, pachnie krwią.
© Małgorzata Południak