Pozdrawiam serdecznych przyjaciół. Odrealnionych i tych siedzących na kanapie z prawej strony. Przechodzimy z siebie do siebie. Mijamy się w czwartym bloku na literę W. Przynoszone i odnoszone kubki z kawami. Czułam się głupio, kiedy pastylki na kaszel łykałeś jak tabletki, a ze specjalnego zbiornika wypuszczałeś wodę na podłogę. Ściekała ze stropu z obu stron. O nic się nie martw, powtarza Rob i śmieje się, że rozpadało się w środku grudnia. Potem jeszcze długo przyglądaliśmy się wykwitom na ścianach, które zmieniały kolory w zależności od mijających godzin. Nabierały nas, tworząc obrazy. Spytałeś, czy jestem gotowa na więcej. Nie byłam.
© Małgorzata Południak