XXX*
Ścieżka. Ja nie mam już duszy – myślę,
odciągając Rutę od przewróconego
śmietnika – ale mój pies niech ma.
Wyjść na spacer. Ale jak wyjść? Tak po prostu? Sprawdzić pogodę, założyć buty i...? Zabrać myśli albo może raczej nie zabierać nic. Nic, czyli nic. Wyjść na spacer bez oglądania się na okoliczności? Bez zastanowienia się nad tu i teraz? Nad sytuacją (nie daj Boże polityczną), nad boli czy nie boli (a zawsze coś boli), nad chce się czy się nie chce (a zawsze się nie chce)? Nad porą roku, porą dnia, nad tą czy tamtą chwilą...? Wyjść na spacer po to, by wyjść na spacer, by być na spacerze...?
Łatwiej, kiedy ma się psa.
Kiedyś miałem.
XXX**
Zmierzcha. Właśnie wróciliśmy do domu.
Ruta włazi na łóżko i obróciwszy się
kilka razy, pada. Przykładam ucho do jej
unoszącej się klatki piersiowej. Jej serce bije
tak samo jak wszystkie serca, w które się
wsłuchiwałem. Bliżej nie mogę już być.
* Marcin Orliński, „Późne słońce”, s. 6, Lusowo 2023
** Marcin Orliński, „Późne słońce”, s. 50, Lusowo 2023
© Tomasz Majzel