KRASZEWSKI JÓZEF IGNACY (1812-1887). W Kraszewskim zawsze można się zabujać („ogrzejduszki”, „drwinki”, „zrozpustowali”, „Trentowszczyzna”, „podściół filozoficzny”, „nawracacze”), zaczepmy się o jakiś fragment, z którego będziemy radzi: „Ostatni dziedzic Ostroga smutna losu igrzyska, w domu obłąkanych bez nadziei uleczenia, ma się za pana świata, a zarazem za naczelnego strażnika szpitala, i w nim może przeznaczono mu skończyć życie!! (...) Upadkowi u nas wielkich i sławnych rodzin zaprzeczyć trudno, w oczach naszych odegrały się ostatnie sceny tego dramatu, tej kary Bożej, w której straciliśmy wszyscy, bo nam starych wodzów i przewodników zabrakło. Majętności, charaktery, serca, nieposzlakowana prawość, do ofiar gotowość, wszystko to poszło w proch i rumowisko; dziś miejsce tych odrzuconych zajmują świeżo jak grzyby wyrosłe podpanki...”.
Każdy z nas zatrzyma się dla polszczyzny Kraszewskiego. Bo jak tu prześlepić piękne „znałogowienie” lub „paniczykowate wychowanie”, a także „zaprzątnienia ziemskie”.
Józef Ignacy Kraszewski: „Wieczory wołyńskie”. Biblioteka „Wołania z Wołynia”, Biały Dunajec-Ostróg 2015, s. 144
[20 VII 2018]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki