Dość ponury bal maskowy może skłaniać do uważniejszego patrzenia na nie zamaskowane istoty ptaków, drzew, krzewów, owadów... Na ich celowe „zachowania”, trajektorie lotów, szlaki „wędrówek”, kwitnienia. I nie – dla umilenia sobie czasu zarazy, ale dla chwilowego zrozumienia jakiegoś „po co”, organizującego tę choreografię czy choreę. Z tych przypatrywań można sobie ułożyć zasadę tego „podkładu muzycznego”, jakim jest pandemia. Bez żadnych pocieszeń. Ze świadomością „bezgranicznej wartości i bezgranicznej bezwartości istnienia”, jak widział ją (tę świadomość) u Jana Kochanowskiego Henryk Bereza: „przyjmował ten stan rzeczy ze spokojem, ze spokojem przyjmował radość i cierpienie”.
© Bogusław Kierc