Od kilku dni w naszym mieszkaniu lata samotna mucha. Mała. Jest wyraźnie zabłąkana. „Nie wie”, gdzie się podziać. Przysiada na lampie, na skraju talerza, na wierzchu dłoni, odlatuje w inne przestrzenie sąsiednich pomieszczeń. Zachowuje się trochę tak, jakby była stworzeniem „oswojonym”. A zarazem sprawia wrażenie „ogłupiałej”. Stało się coś takiego, że coraz mocniej wciąga mnie w swój „los”. Jakby wiedziała, że mam pewne zaszłości w relacjach z muchą, jako Różewiczowski Głodomór w czterech różnych przedstawieniach „Odejścia Głodomora”, w czterech różnych epokach polityczno-historycznych naszego kraju. Jak mam rozmawiać z tą muchą? Co jej wytłumaczyć?
© Bogusław Kierc