Nie zdumiewała mnie konstatacja, że postaci takie, jak Prospero, czy Konrad są potworami. Miałem sposobność wcielania się w nie na scenie i dzięki nim uświadamiałem sobie własną potworność. Także w tym znaczeniu, jakie nadaje poetom Franz Rosenzweieg. Ale to nie kojarzyło mi się z potworami z bajek czy baśni. Ten potwór, który włada przestrzenią i umysłami kraju, w którym żyję, ma powierzchowność podobną do aparycji tak zwanych przeciętnych Polaków, a nawet – rzekłbym – w bezpośrednim zetknięciu (zdarzyło mi się) całkiem sympatyczną. Jest jednak potworem groźniejszym niż Smok Wawelski. I ciężko mi myśleć o nim, kiedy pamiętam, jak szczerze przekazywaliśmy sobie w kościele znak pokoju. Bez cudzysłowu.
© Bogusław Kierc