Obojętność albo niedorzeczne zainteresowanie odbija się na kocich łbach. Efektownie, głośno. Każdy kolejny raz już bez pauzy, jeden za drugim. Bez przerwy. Krzyczymy do siebie, do nich. I niczego się nie dowiedziałam o ekscytujących związkach, plecionych sznurach, obronie. W nadwyrężonych dłoniach falują źdźbła trawy. Ściskasz je dla sztuczek, gwizdów. Później długo leżymy i podziwiamy gwiazdozbiór Raka. Ciemność rozgrzewa nas do czerwoności. Złączeni na wielkim łóżku zastanawiamy się, co dalej. Omal nie zagryzłam warg, by nie pytać, chociaż nakreślona sytuacja była fikcją. Zdawało mi się, że opowiadałeś o tym, jak mam roztopić miedź, uczyłeś, jak wchodzić w światło, nabierać czerni w dzień. Niestety nadal nie wiem, co nas przewyższa.
© Małgorzata Południak