Pełni niepokoju, wschodzącego zielska, którego nie znosimy, gdy nie rozrosłe rośliny roznoszą się po wnętrzu wyschniętej rzeki. Przedmioty ulepione z przymiotów, ścieżki ułożone z belek, pokryte wzorami miast, ludzkimi symbolami, ich mniemaniem, cyfrą – unosi ciężar lat. W zmienionej barwie głosu nie usłyszysz o krwawym roku. Nie współczuję nieobecnym, bo tam nie zawsze jest głębia, dojrzałość, brak przejrzystych miejsc, które pachną na wylot i wchodzą w unerwienie dłoni, drzew, w odczuwalną przestrzeń słów o odpowiednim natężeniu. Porozmawiajmy o efektywności, odlotach w sytuacje, których nie można ująć, żeby potem oddzielić od siebie. Gdy ktoś nagle przychodzi, prosi o kilka monet, a później na sznurkach wiersza rozwiesza pędy, okalecza ptaki, pszczoły. Ogranicza naszą wytrzymałość, kiedy ból różni się formą w zależności od poziomu wody, którą nam odbiera.
© Małgorzata Południak