ZALESCY. W poezji wszystko może się przydać. Każdy okruch. Każde imię. Na przykład imię sybiraczki Zosi Zaleskiej. Albo sybiraka Franciszka Rysia („niezaradny, prawy do przesady”), ojca Marii Ryś, której zawdzięczamy kazachstańskie wspomnienia: „Tęskniłam bardzo za ludźmi mówiącymi po polsku, gdy samotnie szłam ulicami Semipałatyńska. Tęsknoty tej nie czułam jeszcze w tajdze, tam otoczeni byliśmy Polakami”.
Nie uda mi się napisać szerzej o zesłańcach Zaleskich i Urbańskich, choć nie wykluczam, że Dodę Szczepanowską zdołam wymienić w jakimś neobarokowym wierszu, koniecznie neobarokowym.
Maria Ryś-Kolankowska: „Widziane oczyma dziecka. Tajga – Kazachstan (1939-1946)”. Wydawnictwo Platan, Kraków 1999, s. 246
[4 IV 2022]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki