PODHALICZÓWNA HELENA (1909-1969). Po lekarstwach nie mam się dorzecznie. Ale trzeba funkcjonować, czytać wiersze na przykład Heleny Kołaczkowskiej: „Sasanko leśna / Moja mała siostro / Wyciągasz główkę spośród traw plemiennych / Pragniesz coś dojrzeć / Co dalej / Co dalej / Co za tym cieniem, / Który dotąd chronił”. Nastawiam się również na odbiór poezji Heleny Podhaliczówny: „Żołnierzu Polski, zacny Bohaterze, / coś dał swe życie na Ofiarny stos, / coś zawsze walczył w tej przecudnej wierze, / że dla Twej Polski Bóg da lepszy los // (...)”.
Nie ulegam ani Kołaczkowskiej, ani Podhaliczównie, taki mój lichy żywot. Choć przecież garnę się do „Złotego wrzeciona” Podhaliczówny, szukam we lwowskiej publikacji bodaj jednego tekstu, z którym mógłbym pozostać do jutra.
Helena Podhaliczówna: „Złote wrzeciono”. Nakładem Autorki. Drukarnia Księgarni Polskiej B. Połonieckiego we Lwowie, Lwów 1931, s. 24
[14 IV 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki