JONKAJTYS MARIAN (1931-2004). Zapada milczenie, kiedy wypytuję przyjaciół o „Sonety Kołymskie” Jonkajtysa. Nie znają. Nie słyszeli. Nazwisko Mariana Jonkajtysa wydaje im się obce. Bardzo mnie to boli i zasmuca. Ktoś kojarzył Jonkajtysa jako aktora. Ale nikt nie czytał jego dwudziestu pięciu „Sonetów Kołymskich”. Z dedykacją, której trudno nie zauważyć: „Pamięci mego Ojca Hieronima / – aresztowanego 11 października 1939 roku / w Augustowie przez NKWD i skazanego na 25 lat łagrów / bez prawa korespondencji, który zaginął bez wieści / – być może zamordowany na Kołymie (...)”.
Jeszcze ktoś inny dziwił się, iż wracam do „Sonetów Kołymskich”, że tu i ówdzie inspiruję się nimi („Dochodiaga”, „Parasza”, „Urki”). To prawda, że biedzę się nad książeczką o sybirakach i na gwałt potrzebuję natchnienia.
Marian Jonkajtys: „Sonety Kołymskie”. Grafiki: Grzegorz Jonkajtys. Wydawnictwo Vipart, Warszawa 2006, s. 55
[2 V 2019]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki