nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Krzysztof Lisowski Wiersze dzisiejsze i dawne

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PONIEWCZASIE. Gaworski Henryk

2017-07-16 14:57

GAWORSKI HENRYK (1928-2002). Z antykwariatu wziąłem za bezdurno książkę Gaworskiego z 1977 roku. Napomknę przy okazji, że lubię kupić książkę poetycką za całkiem nieznaczne pieniądze, a następnie gmerać w tekstach rymowanych bądź nierymowanych, przegadanych bądź nieprzegadanych, wyrafinowanych bądź niewyrafinowanych. Gaworski akurat uskutecznia poezję nieskomplikowaną, czyli dla ETD wręcz wymarzoną:

Moja córka maleńka
jak chaber – wiosenne ziele,
zmajstrowała lalę-polelę,
jeszcze mniejszą od siebie panienkę.

I zachwycona swym dziełem,
nurza się w pąsach i wstążkach,
miłością pierwszą jaśnieje,
jak słowik kląska.

Potem wznosi pałace
dla swojej pięknej lali
i zapewnia, że mocne są,
że ogień ich nie spali.

Dla publikacji Gaworskiego zrezygnowałem z wierszy Stanisława Eryka Jerszyny z 1928 roku. Znowu więc odpadłem od Jerszyny, m.in. od jego „Kogutów”. Ale przedstawmy „Żołnierzy”:

Kawa – marsz – obiad – marsz – kawa –
marsz – postój. Na wszy obława.

Wiecznie przemokli, w dymie i glinie
leżymy sobie w takie długie linie – –

Kulami jęczy nasza niedola
na dżdżyste niebo, błotne pola.

Karabin bólem przywarł do ręki
w takt kul kujemy głupie piosenki.

Do czterech poematów Gaworskiego zechcę wrócić: „Wyganiano mnie, / abym krowy wyganiał / w świt ledwie przedwiosenny, / wołany krzykiem czajek / i bulgotem cietrzewi na tokach. / Kaleczyła rosa dziecinne nogi, / rosa piękna i ostra jak szkło. / I tak – nie wiedząc o tym – / co dzień wchodziłem w ojczyznę”. Przyrzekam, że uczynię wszystko, ażeby pogmerać w tych tekstach nieco solidniej. Zwłaszcza że chętnie uciekam się do wierszy, do których już nikt lub prawie nikt nie zasiada.

Henryk Gaworski: „Nazwanie życia”. Okładkę, stronę tytułową, strony rozdziałowe oraz ilustracje projektował Zygmunt Zaradkiewicz. Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1977, s. 89

[11 VII 2016]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki