DYAMENTOWSCY. Biedna Maniusia! Trudniła się krawiectwem, przeróbkami krawieckimi. Zobaczmy, jak ją zapewne niechcący podsumowała Duninówna: „Maniusia Dyamentowska była niepokaźna, blada i do dziś pamiętam nieprzyjemny odór jej ust”.
O Dyamentowskich otrzymujemy nieco więcej wiadomości, ale odtąd smoczy oddech Maniusi pozostaje na pierwszym miejscu: „Ten pan Piotr Dyamentowski i jego blada córka, Maniusia, jacyś – zdaje się – dalecy powinowaci mojej mamy – przychodzą teraz do mnie raz po raz. Nie interesowałam się nimi. Właściwie – nie wiedziałam nawet dobrze kim są, co robią, jak żyją.
Po prostu – wyminęłam ich. Coś – kiedyś – słyszałam o jakimś związku pana Piotra z drukarstwem, w każdym razie z jakimiś zajęciami o drukarskim typie. Przeleciało mi koło uszu”.
Zauważmy, co nam wyznała Duninówna („wyminęłam ich”). Nie garnęliśmy się do zubożałych powinowatych, ale „do dziś pamiętam”, że Maria Dyamentowska „była niepokaźna”.
Helena Duninówna: „Na wieczór swego życia przyjdź z własną lampą”. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1971, s. 261
[22 IV 2017]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki