BILEWICZ MARIAN MAREK (1920-2001). Do wspomnienia o Bilewiczu będę zaglądał po wielekroć. Na pewno w zbiorach Biblioteki Narodowej znajdę jego książkę („Wyszedłem z mroku”), ale dziś poprzestańmy na tym, co jest w zasięgu ręki: „Pracując początkowo w kopalni węgla, a następnie w kamieniołomach, nabawił się białaczki, która niszczyła Jego organizm do ostatnich chwil życia. W 1948 r. po okaleczeniach wypadkami wojennymi, po trzyletnim pobycie w obozach na terenie Workutłagu przez Uchtę, Kotłas, Wołogdę, Jarosław, Moskwę, Smoleńsk i wreszcie Baranowicze wrócił do ukochanej Ojczyzny. Po 36 dniach podróży, bezpośrednio ze szpitala, w grupie 780 sybiraków (...) był znowu w Polsce, w granicznym Brześciu”.
Bilewicz wyrwał się z „zachłannych łap stalinizmu” w 1948 roku. Inni nie mieli tyle szczęścia, na przykład Maria Czartoryska-Krasińska straciła na zesłaniu dwie córeczki.
[7 IV 2020]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki