14 czerwca 1986
Pomogłam uciec z domu małemu chłopcu, dałam mu wszystkie pieniądze z portmonetki. W związku z tym ja też musiałam odejść z domu i zabrać ze sobą psa Sabę. Wjechałam windą do mieszkania Krystyny M., która straciła wzrok i mieszkała ze zdziwaczałym ojcem. Jej oczy były żywe, szeroko otwarte, bardziej niebieskie niż dawniej, można było je wziąć za widzące, nie patrzyły martwo. W jej pokoju stało drewniane, niebieskie dziecinne łóżeczko, choć dziecka już w nim nie było. Całe umeblowanie pokoju było niebieskie. Ojciec parę razy przeszedł przez dom mówiąc do mnie. Był matematykiem czy muzykiem odsuniętym od świata, uznanym za szalonego. Zachowywał się wytwornie, obraźliwie uprzejmie. Ściana w jego pokoju wylepiona była francuskimi plakatami. Nie było tu dla mnie miejsca.
© Marta Zelwan