nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Krzysztof Lisowski Wiersze dzisiejsze i dawne

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

NOTES, Strona życia i strona literatury 3/3

2014-12-31 10:37

Medytacyjność jako cecha perwersji, jej niespecyficzna, ogólna właściwość. Może nie właściwość. Wymiar. Jakiś możliwy do uwzględnienia wymiar. Nie szłoby tu bynajmniej o to, w jaki sposób perwersja zaistniewa jako akt w świecie, ale w jaki sposób słowa „perwersyjny”, „perwersja”, „perwersyjność” (i ich negacje) nabywają znaczeń w języku, często – z racji niedookreśleń – poprzez redefinicje i eksperymenty terminologiczne kompetentnych jego użytkowników. Tak owszem jest, możemy medytować nad perwersją. Jesteśmy do tego moralnie zdolni. Więcej, przeżywanie perwersji domagające się świadomego intencjonalnego nazwania w języku (a więc piętnującego lub wyróżniającego wskazania: „Tak, to jest perwersyjne!”, „Yes, it’s pervertic!”, „Qui, c’est pervers!”, „Si, es perverso!”) jest wyrazem „upominającym się” o rozważenie samego siebie.

Cechą bowiem eksponującą sens medytowania jako takiego (zwłaszcza na tle modlitw) jest jego niestrzelistość. Medytuję z założenia w sposób niestrzelisty, pozatranscendentny, to prawda, że w poczuciu całkowitej unii naturalnej. Ale nie mistycznej. Naturalność tę wzmacniać mają długotrwały, wielotorowy, racjonalny namysł, a nade wszystko oszczędna gospodarka sił. Chciałoby się rzec: medytacja byłaby istnym arcydziełem czułości rozumu, gdyby tylko nadać jej odpowiednią rację istnienia. Niestrzelistość bowiem niesie za sobą ryzyko redukcjonizmu. Z łatwością toteż moglibyśmy sugerować, że medytacja jest tylko sztucznie skomplikowaną refleksją. Pozorne słabość i niesamodzielność aktu medytacyjnego są jednak i jego szansą. Mimo wszystko – jeżeli bowiem istnieje poemat medytacyjny, jeśli istnieją jego literackie wyznaczniki, czy można jego tematem uczynić perwersję? Czy strzał oddany z bliskiej odległości w twarz żołnierza al-Nusry może stać się tematem takiej sonaty lirycznej jak Koliber Davida Herberta Lawrence’a? Czy ostatnie dwa lata życia i śmierć Jamesa Foleya mogą stać się tematem arcycykli takich, jak Cztery kwartety Thomasa Stearnsa Eliota?

© Karol Samsel