nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Dziennik i nocnik szczawnicki 5

2017-07-27 14:20

6 września 2016, 5

Szczawnica to brzydkie miasto. Wprost proporcjonalnie brzydkie do urody gór. Szczawnica to świat ogólnie zdewastowany i umierający, skazany na potępienie w chwili, gdy tylko powstała myśl o jego narodzinach. Szalayowie zasadzili ziarno, które krzywo wzrosło. Domki, chatki, chatyny, murowańce, dziuple, kurne chaty, lepianki, wieże Babel i inne domostwa tu są. Gdzieś tam w górze zbrojne betony powschodziły i w szarościach przykrych marnieją. Peerelowskie ośrodki kuracyjne, Hutnik i ZNP, jak dwie przydrożne kurwy prężą się zaślinionymi udami w pewnym oddaleniu od centrum.

Zauważyłem, że zwyczaj tu jest osobliwy grodzenia się, oddzielania od innych, zabraniania pod karą grzywny i śmierci niewchodzenia na swoje. Może dlatego, że ziemi płaskiej tu nie jest nadmiar? W Szczawnicy każdy sobie pole ogradza, tabliczkę właściwą rysuje i nastawia. Włazić nie wolno. O Jezu, jak tu brzydko i paskudnie, jak natura może znieść to ludzkie gówno! O Jezu miłosierny.

Wieczorem planujemy szlaki. Moja żona marszczy czoło i zapowiada forsowne marsze. Zasypiam z książką w ręku.

© Maciej Wróblewski