Z Przem pijemy, jemy, odpoczywamy, spotykamy się z Albertem któregośmy poznali wczoraj w Kremenarosie. Przem opowiada o Chinach i Tajlandii. Dosiada się ktoś. Chłop wielki jak dąb, ale jakiś taki krzywy na zewnątrz i wewnątrz. Ząb przedni ma dziwnie wygięty, twarz też mu się wygięła czy wyciągnęła. Taki typek. Też gada o Australii, czyli Bieszczadach. Nagle robi się większy deszcz i burza. Grzmot. Dziecko stojące obok przestraszone ucieka. Przem i ja schodzimy po maśle. Naprzeciw idzie ktoś z piwem w łapie. Gówniarz popija piwo z puszki gównianej, do której nawet smalec się nie przylepi. Schodzimy coraz niżej, gdzie dużo pijanej młodzieży. Jeden młody wyje. Bierze nas obrzydzenie. Na szczęście łapiemy busika i myk do naszych biedronek. W drodze do biedronek robi się chłodno, deszcz zacina. A może grad i śnieg?
© Maciej Wróblewski