Był sobie pewien zając, który spacerował po łące.
– Hura! hopsasa! tralala! – pokrzykiwał sobie i podskakiwał, i wywracał koziołki, i stawał słupka.
Wtem nadszedł ukradkiem lis od strony lasu.
– Dzień dobry, dzień dobry! – zawołał zając. – Taki jestem dziś szczęśliwy, jako że, musisz wiedzieć, ożeniłem się.
– No to pięknie! – rzekł lis.
– O nie – rzekł zając – to wcale nie było aż takie piękne, gdyż żona miała włosy na zębach, a do tego był z niej kawał prawdziwego smoka.
– A to niedobrze – rzekł lis.
– Ech, tak źle to znowu nie było – rzekł zając – gdyż żona miała ładną sumkę pieniędzy i do tego jeszcze dom.
– No to pięknie! – rzekł lis.
– O nie, tak pięknie to znowu nie było – rzekł zając – gdyż dom się spalił, wraz z wszystkim, co posiadaliśmy.
– A to dopiero pech! – rzekł lis.
– O nie, tak źle to znowu nie jest – rzekł zając – gdyż moja stara była w środku.
© Dariusz Muszer
►oficjalna strona internetowa autora