Pytanie o wiarę Prospera jest redundantne wobec jego zamiłowań magicznych. Jeśli wierzy w obecność Ariela – z powietrza tylko złożonego – nie powinien mieć trudności z wiarą w istnienie niepomiernie obszerniejsze; tym bardziej, że wydaje się konkurentem Jego wszechmocy i wszechwiedzy. Można by tę rywalizację uznać za poetycki obłęd, podobny temu, który poznamy później w okazałej postaci improwizacji, której przydano nazwę Wielkiej.
Prospero nie jest tak szalony, jak jego późniejszy sukcesor, za miliony kochający i cierpiący katusze. Ma świadomość – chciałoby się powiedzieć: dialektyczną świadomość – gry i przebiegłości w tej grze, mającej mu zagwarantować jednocześnie sukcesję monarchii i życie wieczne.
Zatem odpowiedź na pytanie, czy wierzy, powinna być twierdząca: wierzy „na wszelki wypadek”, gdyby się miało okazać, że ten, pozbawiony sensu, świat, ma jednak Poruszyciela, nadającego mu ważność i niezbędność istnienia. Z co trzecią myślą o grobie.
© Bogusław Kierc