nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Krzysztof Lisowski Wiersze dzisiejsze i dawne

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Bazgroły, 28.06.2017

2017-06-28 15:21

Zastanawia mnie „chwytliwość” zdrobnień. To, co w nich jest oswajaniem i pieszczotliwą adoracją, a zarazem – przywłaszczaniem i substytutem intymnego spoufalenia. Gdyby nawet „pisklątko” Prospera, skierowane do Ariela, było tylko wyrazem czułości, to i tak wibruje w nim dzierżawcze „moje”.
Prospero, który nie używa zdrobnień – nawet wobec Mirandy (ciekawe, czy używał przez minione lata) – raptem zwraca się pieszczotliwie do Ariela.
Pamiętam, jak babcia Wojciechowska mówiła do mnie „pipele”. Trochę z niemiecka. Było to w czasie okupacji i brzmiało: pi-pele. Nie wiedziałem, że to jest zdrobnienie pisklęcia, ale czułem, że babcia kocha mnie tymi sylabami. Że „pipele” znaczy więcej niż „kochanie”.
Złączenie ptaszka i pieszczoty ma u Szekspira swoją piękną ekspozycję w „Romeo i Julii”:
 
Jak ptaszek w reku kapryśnego dziecka,
Na krótką chwilę odfruniesz – a ja,
O twoją wolność miłośnie zazdrosna,
Jedwabną nitką ściągam cię z powrotem.

Na te słowa Julii Romeo odpowiada:
Chcę być tym ptaszkiem, byle w twoich dłoniach.

Odpowiedź Romea ma w sobie czytelne pars pro toto. Czy Prospero używa deminutywu tylko po to, by wyrazić czułość, tkliwość? Nie wiem. Ciekawi mnie traktowanie części siebie samego jako autonomicznego „indywiduum” z utajonym (albo i nie utajonym) zaimkiem: „on”: stanął mi.
Tu nie chodzi o wulgarne eufemizmy, czy perwersyjne utajenia seksualnych rojeń. Chodzi o efekt pojmowania ciała jako kompozycji złożonej z rozmaitych członków. Ciekawe, że eufemizm, przydany temu istotnemu, brzmi „członek” i właściwie nie jest eufemizmem. A jest!

© Bogusław Kierc