Szekla, koszula, filiżanka, listek ginkgo biloba, bilet niewiadomo dokąd, szklana wisienka z Murano i jeszcze sporo drobiazgów, traktowanych niemal jak relikwie, przywołujących (wyraziściej niż fotografie) czułą obecność osób, ich „pośrednią” dotykalność. A także – okoliczności, w jakich te przedmioty z ich rąk przechodziły w moje ręce.
Dlatego nie potrafię pozbywać się gałganków, piórek, muszelek, zużytych długopisów... Rzeczy „nieużytecznych”. Usprawiedliwiają mnie zdania z „Promethidiona”: Kto kocha, widzieć chce choć cień postaci. I jeszcze to: Że użyteczne nigdy nie jest samo, / Że piękne wchodzi, nie pytając, bramą!
Wszystkie te moje niepotrzebności były użyteczne i pozostały piękne.
© Bogusław Kierc