nowości 2025

Maria Bigoszewska Gwiezdne zwierzęta

Tomasz Hrynacz Corto muso

Jarosław Jakubowski Żywołapka

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Bogusław Kierc Nie ma mowy

Andrzej Kopacki Agrygent

Zbigniew Kosiorowski Nawrót

Kazimierz Kyrcz Jr Punk Ogito na grzybach

Krzysztof Lisowski Wiersze dzisiejsze i dawne

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Bazgroły, 10.05.2017

2017-05-10 14:46

Dziwne, że mówiąc o ciele, nie odniosłem się do najważniejszej formuły: słowo ciałem się stało. Poza konotacjami religijnymi i teologicznymi, ta rewelacja uprzytamnia coś, co jest dostępne potocznemu doświadczeniu, choć bywa niemal całkowicie niezauważane przez świadomość.
Mimo, że wielokrotnie w różnych wypowiedziach dobitnie wskazywałem na cielesne traktowanie słowa w mojej praktyce poetyckiej (i aktorskiej); mówiąc wprost, że słowa są dla mnie częściami ciała – nie uprzytomniłem sobie tak jasno, jak teraz, że skoro słowo  s t a ł o  s i ę  ciałem, słowo  j e s t  ciałem.
Mickiewiczowski Konrad jednoznacznie mówi o wcielaniu w słowa, o zmysłowym odczuwaniu ich, ich kształtów, ruchu, światła...
(Zaczyna wszak od sprzeciwu wobec uzusu języka i głosu w pieśni poety, ale to trochę inny walor tego fenomenu).
Pamiętam, kiedy podczas egzaminu wstępnego na wydział wokalno-aktorski, urzeczony talentem i błyskotliwą inteligencją kandydata, zapragnąłem go sprawdzić w czymś, co przekracza rutynowe „zadania aktorskie”. Nawiązując do mitologii rodzących mężczyzn (m.in. „brzemiennego chłopca”), poleciłem mu przedstawić taką wizję, gdyby to on rodził.
Scena, którą pokazał, była olśniewająca: rodził wcielone słowo. Bez brzmienia. Jedynie śpiewał „w sobie”. Śpiewał „samemu sobie”. Ale widziałem ciało tej pieśni.

© Bogusław Kierc