Dobrze się rozumiemy. Tak jak nam przykazano, na dobre i złe. Wciąż skupiam wokół siebie tajemnice, jakbym szukała w nich czegoś, co mnie olśni, wybije, zadzwoni w głowie, ocuci. Skupisko ziemi, dobrze udomowione, złożone z tkanki roślinnej, martwych owadów, samotności. Ponieważ wszystko już było, łącznie z gminnymi pieśniami, sztandarami i całym tym blichtrem lepkich słów, pozostaję w konkretnym czasie. Jeszcze nie wiem, czy parabola, która uderza mnie całą mocą przeszłości, zwiększa moją siłę, odporność, czy prowadzi do uległości. Jakiejś niestrawności. „Liryka”, mówisz. Z ludzkiej niecierpliwości? Z braku norm i atmosfery opasłej od gramatyki, stylu i drętwych opowieści o ludzkim życiu? Chyba nie.
© Małgorzata Południak